środa, 22 sierpnia 2012

Nowy blog.

Jak już niektórzy wiedzą, powstał nowy blog z opowiadaniem. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Długo nad nim pracuję i chciałabym żeby dało się go jakoś czytać ;) . Proszę o komentarze z opinią i dodawanie się do obserwatorów. Jeśli możecie roześlijcie link lub polecajcie go znajomym. Dla Was to chwila a dla mnie to naprawdę dużo znaczy. ;)
Jeszcze raz chciałam przeprosić, że nie dokończę pisać tego opowiadanie, ale moja wena nagle wygasła.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Informacja.

Mam dla niektórych z Was przykrą wiadomość. Kończę z pisaniem tego bloga. Jaki jest powód? To bardzo proste, straciłam wenę co do tego opowiadania. Nie mam żadnego pomysłu na ciąg dalszy.
Bardzo Was przepraszam..
Skoro jest zła wiadomość to musi być i dobra. To nie jest mój ostatni blog. Mam pomysł na nowy, tylko musicie mi dać trochę czasu na złożenie tego wszystkiego.
 Jak tylko powstanie nowy blog od razu ogłoszę to na swoim Twitterze ( @Dzel_D ).
Tak więc, do zobaczenia wkrótce ; )

P.S. Jeśli chcecie być powiadomieni o nowym blogu możecie zostawić w komentarzu swój nick do Twittera, nr GG lub np adres do swojego bloga. Gdy tylko pojawi się nowy blog od razu do was napiszę ;)

niedziela, 8 lipca 2012

Rozdział 9.

Weszliśmy do klubu gdzie była masa ludzi. Nie mogłam w to uwierzyć, Ci wszyscy ludzie przyszli tu dla mnie.
-Kto wpadł na pomysł, żeby to wszystko zrobić?- zapytałam się Louisa.
-Zayn.- odpowiedział krótko.
Podbiegłam do Zayn'a i rzuciłam się mu na szyję.
-Dziękuję Ci. Jesteś wspaniały.
-Nie ma za co. Lubię uszczęśliwiać ludzi na których mi zależy.- odwzajemnił mój uścisk.- Ale to jeszcze nie wszystko.- szepnął a ja momentalnie się od niego oderwałam.- Odwróć się- polecił.
Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się.
-Julita !- krzyknęłam i rzuciłam się z uściskami na przyjaciółkę.-Ale jak? Kiedy? Co ?- zaczęłam zadawać masę głupich pytań.
-Zayn.- uśmiechnęła się. Czym on mnie jeszcze dziś zaskoczy? -To dzięki niemu tu jestem.- dodała.
Myślałam że się popłaczę. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej 18-stki.  Czułam się, taka ważna.

-Chodź mała, zatańczymy.- usłyszałam głos Louisa. Złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę parkietu. Zaczęliśmy tańczyć. O ile można to nazwać tańcem. Uwielbiam się z nim wygłupiać.
-Nie mam siły, muszę się czegoś napić- powiedziałam zdyszana.
-Tylko nie przesadź.- zaśmiał się i zniknął w tłumie.
Usiadłam przy barze i zamówiłam drinka. Zaczęłam pić.
-Jak się bawisz?- dosiadł się do mnie Zayn.
-Świetnie. Jeszcze raz, strasznie Ci dziękuję za to wszystko.
-Tak wiem, jestem niesamowity.- zaśmiał się poprawiając włosy.
-I strasznie skromny.
-A właśnie, mam dla Ciebie jeszcze prezent.- Gwałtownie wstał i zaczął szukać czegoś po kieszeniach.
Wyjął dość spore pudełeczko i wręczył mi je. W środku znajdował się  naszyjnik .
-Dziękuje. Jest śliczny.- przytuliłam go po raz kolejny dzisiejszego wieczoru.
-Czekaj, czekaj. Jeszcze to.- wręczył mi kopertę. Otworzyłam ją i wyjęłam z niej bilet.
-Paryż?!- krzyknęłam
-Czekają Cię najlepsze wakacje w Paryżu- zaśmiał się a ja go przytuliłam.

-Lea!- usłyszałam głos przyjaciółki.- Lepiej już nie pij.
-Przecież nie jestem pijana. - zaprzeczyłam stanowczo.
-A ja jestem baletnicą. - powiedziała z ironią.- Nie najlepiej wyglądasz, powinnaś już wracać do domu.
-No co ty, nie mogę wrócić w takim stanie.
Julita gdzieś poszła a ja wyszłam na świeże powietrze. No dobra, może trochę ma rację, może trochę przesadziłam, ale tak już jest w 18-te urodziny. Każdy wtedy przesadza z alkoholem.
Jak na wakacyjną noc, było dość chłodno, ale mi to nie przeszkadzało. Lubię czasami pooddychać świeżym i mroźnym powietrzem. Poczułam jak ktoś zarzuca mi coś na ramiona.
-Przeziębisz się.- usłyszałam ciepły głos Zayn'a. Odwróciłam się w jego stronę i przytuliłam się do niego.
-Dziękuję- szepnęłam.
-Ale za co? - odwzajemnił mój uścisk.
-Za wszystko.- pocałowałam go w policzek.
 -Lepiej będzie jak nie wrócisz dziś na noc do domu, bo jak Cię rodzice zobaczą...
-Wiem, ale nie wiem co robić..- przerwałam mu.
-Ja już coś wymyślę.- poruszył zabawnie brwiami.

Nawet nie zauważyłam jak znalazłam się w hotelowym pokoju. Zdjęłam szpilki i położyłam się na kanapie. Chwilę później dosiadł się do mnie Zayn.
-Jak się czujesz? - zapytał dając mi kubek z gorącą herbatą.
-Nie dobrze mi. -zmarszczyłam brwi i odsunęłam od siebie gorący napój.
Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Otworzył okno, położył się obok i pocałował mnie w czoło.

Obudziłam się wtulona w niego.  Wyglądał tak niewinnie jak spał. Starałam się uwolnić z jego uścisku tak by się nie obudził. Poszłam do kuchni i wzięłam z lodówki butelkę zimnej wody mineralnej.
Gdy tylko wzięłam pierwszy łyk poczułam ulgę.
-Suszy? - zaśmiał się zaspany Zayn.
-Daruj sobie.- zmroziłam go wzrokiem.

Około dwie godziny później byłam już w domu. Oczywiście nie odbyło się bez przesłuchania. Rodzice chcieli żebym im wszystko dokładnie opowiedziała. Jak się bawiłam? Czy dużo wypiłam? Gdzie i z kim spędziłam noc. Musiałam trochę na ściemniać z tym alkoholem.
Poszłam do swojego pokoju i zastałam śpiącą Julitę na moim łóżku.
-Wstawaj! - krzyknęłam a dziewczyna się zerwała.
Zaczęłyśmy gadać o wczorajszym wieczorze. Jak przypomniała sobie w jakim stanie byłam, zaczęła się śmiać.   Poczułam wibracje  mojego telefonu, bez zastanowienia odebrałam nie spoglądając nawet na wyświetlacz.
-Słucham?
-Jak tak kacyk?-  usłyszałam rozbawionego Louis'a.
-Nie denerwuj mnie.
-Wpadnę do Ciebie . Przynieść Ci wodę?- wybuchł śmiechem
-To wcale nie było śmieszne.- skrzywiłam się- To było raczej hmmm.. głupie, żałosne, dziecinne, bez sensu...- zaczęłam wymieniać.
-Sorry, nie mogłem się opanować.
-Zamiast wody możesz przynieść żelki i marchewki.
-Spoko,  niedługo będę.- rozłączył się.

Długo nie musiałam na niego czekać. Był po dziesięciu minutach. Zaczęliśmy zajadać się tym co przyniósł.
-Nigdy więcej alkoholu.- złapałam się za głowę. Lou podał mi butelkę wody i razem z Julitą wybuchli śmiechem.


____________________________________
Przepraszam, że tak długo nie dodawał rozdziału. Jakoś ostatnio nie mogę znaleźć na nic czasu. 
Moim zdaniem ten rozdział jest bez sensu, ale nie mogę wymyślić nic innego, mam małą blokadę.

Jest wakacyjna akcja dla Directionerek.
Jest taki pomysł że przez całe wakacje wszystkie Directionerki będą nosiły na ręce kokardki w kolorach : czerwony i niebieski. Będziemy się wyróżniać i bez problemu będzie można rozpoznać Directionerkę na ulicy. Co wy na to ?  Jeśli możecie rozgłoście to wszędzie. Każdy się dowie ile jest Directionerek w jego mieście. Ja jestem strasznie ciekawa ;)

Następny rozdział ukaże się dopiero w następnym miesiącu. Przepraszam. x


wtorek, 19 czerwca 2012

Rodział 8.

Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju. Myślałam, że to znowu Lou chce mnie  obudzić, więc nie robiłam sobie nic z tego i chciałam dalej spać.
-Sto lat! - usłyszałam krzyk i gwałtownie zerwałam się z łóżka, lądując na podłodze.
- Wszystkiego najlepszego, niezdaro.- zaśmiał się Lou i wyciągnął w moją stronę rękę by pomóc mi wstać.
-Debil.- zaśmiałam się gdy się podniosłam.
-No kochanie, pomyśl życzenie.- powiedziała mama trzymając w rękach  tort.
Zamknęłam oczy, pomyślałam wyjątkowe życzenie i zdmuchnęłam co do jednej świeczki. Wszyscy zaczęli mi bić brawo, na co ja się szeroko uśmiechnęłam.
Podszedł do mnie Louis i mocno mnie przytulił.
-Wszystkiego najlepszego mała.
-Nie jestem już wcale taka mała- zaśmiałam się odwzajemniając jego uścisk.
Louis wyjął z kieszeni małe, czerwone pudełeczko i wręczył mi je. Otworzyłam je i ujrzałam śliczną, srebrną bransoletkę z zawieszką w kształcie serca, na której był napis: " L+L=BFF".
-Ooo. Louis!- uściskałam go jeszcze raz. - Dziękuję, jest piękna. - chwilę później bransoletka znalazła się na moim nadgarstku. Wyglądała cudownie. Nie mogłam się na nią napatrzeć.
-A to od nas- Niall i Liam wręczyli mi dość spore pudełko zapakowane w kolorowy, ozdobny papier, które szybko otworzyłam. W środku znajdował się biały tablet Apple. Nie zdążyłam nic powiedzieć bo uprzedził mnie Niall :
-Mam nadzieję że Ci się podoba. Może Ci się przydać skoro twój laptop został "uszkodzony"
-Niall! Zamknij się!- starał się uciszyć go Liam.
-Co? Jak to mój laptop został uszkodzony?!- podniosłam głos.- Co z nim zrobiliście?
-Za dużo mówisz. Obeszłoby się bez tego.- Liam skierował słowa do Niall'a.- No bo wiesz.. Ymmm.. Taki mały wypadek.. Spadł na podłogę... -jąkał się a ja powoli zbliżałam się w jego stronę. Gdy to zauważył zaczął się cofać do tyłu. -To wina Niall'a... Nie złość się, masz dziś urodziny.. Wszystkiego najlepszego.. Wiesz, że Cię kocham...? Aaaaa!- zaczęłam go gonić po całym pokoju.
-To Niall!- krzyczał cały czas.
W końcu dogoniłam go i mocno przytuliłam. Wyraz jego twarzy był bezcenny.
-Żyje !- uśmiechnął się i przytulił mnie.-Przepraszamy.- dodał.
-Nic się nie stało- zaśmiałam się.- Dziękuję.
Ludzie w pokoju pewnie mieli niezły ubaw. Musiało to wyglądać komicznie.
-No to teraz moja kolej- odezwał się Harry i podszedł do mnie bliżej. Wręczył mi granatowe pudełeczko, w którym znajdował się naszyjnik.
-Jest śliczny.- Uśmiechnęłam się i przytuliłam chłopaka a on pocałował mnie w policzek.- Dziękuję- dodałam.
-Zostałem jeszcze ja. - odezwał się Zayn.- A więc, ja będę oryginalny i prezent dam Ci dopiero na imprezie.-uśmiechnął się.
-Jakiej imprezie? -zapytałam mrużąc oczy.
-Z okazji twoich urodzin. Wszystkiego najlepszego.- przytulił mnie. - Wpadniemy po Ciebie o 8.


To będą najlepsze urodziny w moim życiu. Z tymi ludźmi, nie mogłam sobie wymarzyć lepszych.
-Lea !- zawołała mnie moja rodzicielka. Szybko zeszłam na dół.
-Tak?
-Mamy dla Ciebie prezent.- powiedziała dając ojcu znak kiwając głową. Wtedy on wyjął z kieszeni kluczyki i wręczył mi je.
-Ale.. Ale.. Co ?- zaczęłam się jąkać.
-No wyjdź w końcu  przed dom.  - uśmiechnęła się mama.
Szybko wybiegłam i ujrzałam samochód.-Mini Cooper- powiedziałam pod nosem.
-Dziękuję.- zaczęłam skakać z radości. W końcu mam swój własny samochód.
-Uuu.. szalejesz.- usłyszałam głos Louisa. Stał na swoim balkonie.- Tylko nikogo nie pozabijaj.- zaśmiał się.

Do imprezy zostały cztery godziny. Niby dużo czasu, ale z moim zapłonem to nigdy nic nie wiadomo.
Wzięłam długą i gorącą kąpiel. Wysuszyłam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Zrobiłam makijaż i założyłam wcześniej wybraną sukienkę . "To będzie najlepszy wieczór w moim życiu" powtarzałam sobie w myślach.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek, była już 8. Zeszłam na dół i ujrzałam piątkę chłopaków. Louis otworzył buzię żeby coś z komentować.
-Nic nie mów.- nie dałam mu dojść do słowa.
-Chciałem powiedzieć że bardzo ładnie wyglądasz.- uśmiechnął się uroczo.
-Aaa.. No to mów.- zaśmiałam się.
-Bardzo ładnie wyglądasz.- powtórzył.
-Tylko uważaj na siebie. Nie upij się za bardzo.- krzyknęła mama gdy już wychodziliśmy z domu.
Weszliśmy do czarnej limuzyny i ruszyliśmy.. Właściwie to nawet nie wiem gdzie.. 


_________________________________________
I jest w końcu kolejny rozdział :). Jeszcze raz przepraszam że tak rzadko dodaje te rozdziały, ale każdy wie jak to jest pod koniec roku szkolnego ;)
Mam nadzieję że rozdział się spodoba ;D



piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 7.

Męczyłam się z trzecim kawałkiem pizzy. Myślałam że jak zjem jeszcze kawałem to eksploduję. Patrząc na to co Louis wyprawia stwierdziłam że też już ma dość jedzenia. Trzymał w ręku ostatni kawałem, i podtrzymywał go drugą ręką
-Dasz radę, jeszcze trochę- mówił sam do siebie i próbował wsadzić do ust kawałek.
-Nie zmuszaj się.- powiedziałam cała rozbawiona.
-Muszę.. Dam radę... Chcę pokonać Nialla... Zjem ten ostatni kawałek..-zaczęły mu się zabawnie trząść ręce.
-Nie dam rady.- położył się na podłodze i złapał się za brzuch.- Jesteś niepokonanym mistrzem w jedzeniu pizzy.- skierował słowa do Nialla.
-Wiem.- na twarzy blondyna pojawił się uśmiech zwycięscy.

Było już późno, chłopaki zbierali się do domu.
-Harry, zaczekaj.- zawołałam i pobiegłam szybko do swojego pokoju, złapałam bluzę i zbiegłam z powrotem, kopiąc jakieś rzeczy na podłodze.
-Twoja bluza.- wręczyłam mu ją.
-A myślałem że będziecie się całować.-zawołał Liam z zawadiackim uśmiechem.
-Chyba śnisz.- Wyrwało się Zaynowi.
-Sugerujesz coś?- poruszył zabawnie brwiami Louis.
-Mogę się założyć że ja ją pierwszy pocałuję.- spojrzał na Harrego.
-Dobra, zakład?- powiedział Harry i zaczął się przepychać na zmianę z Zaynem w moją stronę.
-Ejj!-krzyknęłam- Nie mam zamiaru się z nikim całować, jasne? Darujcie sobie te głupie zakłady.
-I tak byłbym pierwszy.- zaśmiał się Zayn.

Poszłam do łazienki, wzięłam długi i gorący prysznic. Tak, tego mi brakowało po ciężkim dniu spędzonym z tymi wariatami. Ułożyłam się wygodnie w łóżku i zakryłam się kołdrą. Cieszę się że moje stosunki z Louisem nie zmieniły się, chodź nie mieliśmy ze sobą kontaktu przez tyle lat. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego przyjaciela.

***
-Wstawaj! Wstawaj! Wstawaj! Wstawaj!- ktoś zaczął krzyczeć i skakać na moim łóżku. Kto to mógł być? Hmmm.. Oczywiście że Louis.
- Nieeeeee! Zostaw mnie. Chcę spać!- zakryłam się kołdrą. Poczułam jakiś ciężar na sobie.
-Louis, złaź ze mnie!- krzyknęłam.
-Nie!
-Sam tego chciałeś.- zrzuciłam go z łóżka i chłopak wylądował na podłodze. Ponownie zakryłam się kołdrą w nadziei że jeszcze zasnę.
-Wstawaj!- zaczął głośno krzyczeć Lou.
-Już nie śpię!- wykrzyczałam równie głośno.
Mój żywy budzić był wyraźnie rozbawiony faktem że nie da mi się wyspać.
Wyjęłam z szafy pierwsze lepsze ubrania   i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się i wróciłam do pokoju.
-Co chciałeś? - zapytałam  rzucając się na łóżko.
-Nic.-zaśmiał się.
Podniosłam głowę i skarciłam go wzrokiem.

-Mogę zadać Ci głupie pytanie? - wyrwał się nagle.
-Ty zawsze zadajesz głupie pytania.- zaśmiałam się.
-Oj wiem, ale nie o to chodzi.- machnął ręką.
-Wal śmiało.
-Jeśli miałabyś wybrać po między Harrym a Zaynem, którego byś wybrała?- spytał poważnym głosem.
-Noo, to rzeczywiście głupie pytanie.- zaczęłam się głośno śmiać. Widząc powagę na twarzy Louisa, opanowałam się.- Ty tak na serio pytasz?
Pokiwał twierdząco głową.
-Hmm. Dobra. Ciężko jest to określić. Nie znam ich dobrze. Chyba nie wybrałabym żadnego.- zaczęłam.
-Dlaczego?
-Uważam że są przystojni i w ogóle, ale chyba nie zniosłabym obelg ze strony ich stukniętych fanek.
-Po prostu nie są tak przystojni jak ja.- zaśmiał się i poprawił swoje włosy.

***
 Chłopaki nadal mają rozkmine na temat tego, który by mnie pierwszy pocałował. Co im odbiło? Niall uważa że gdyby doszło do zakładu, bez dwóch zdań wygrałby Zayn, natomiast Liam twierdzi że to Harry był by pierwszy.
-Nie macie u niej szans. Nie ta liga.-zaśmiał się Louis.
  Towarzystwo chłopaków jak najbardziej mi odpowiada, jednak brakuje mi Julity, bo w końcu nie ma to jak pogadać z dziewczyną. Są telefony, portale społecznościowe, ale to nie to samo. Chciałabym  żeby do mnie przyleciała, poznała chłopaków. Zaproponowałam jej to i ma pogadać z rodzicami. Miejmy nadzieję że wszystko pójdzie dobrze i że w końcu ją zobaczę.
-Kevin!- krzyknął Lou.
-Proszę Cię, przestań już z tym Kevinem. Daj mu spokój- nie to że nie lubię Kevina czy coś, bo w końcu to my go wspólnie "stworzyliśmy", ale jaki normalny człowiek krzyczy w parku na stado gołębi? No tak, Louis nie jest normalny, i za to go uwielbiam. Zawsze tłumaczy się przechodzącym obok ludziom że woła Kevina ale on go nie słyszy.  A z resztą ja też nie jestem normalna i zdarza mi się krzyczeć razem z nim ale tylko wtedy jak w okół nie ma dużo ludzi.

_____________________________
Ufff.. jest kolejny rozdział. Miałam go dodać za jakiś czas ale że dziś jest Dzień Dziecka, to dodaję. ;)
Mój brat oświadczył mi że w ramach dnia dziecka zabiera mnie w wakacje do UK  bo kupił tam dom! Aaaa! Strasznie się cieszę z tego powodu! Zawszę chciałam tam jechać . Jaram się jeszcze bardziej tym że dom który kupił znajduje się niedaleko rodzinnego domu któregoś z chłopaków 1D, tylko że nie chce zdradzić którego. O mamo! Teraz nie zasnę przez tydzień xD . Dobra muszę opanować swoje emocję. ;D

sobota, 19 maja 2012

Rozdział 6.

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do mojego pokoju. Sięgnęłam po telefon, który znajdował się pod poduszką by sprawdzić godzinę. Na wyświetlaczy dostrzegłam dwie wiadomości tekstowe.
Wstawaj śpiochu! Ile to można spać, byłem u Ciebie ale twoja mama powiedziała że jeszcze śpisz. Zlitowałem się nad Tobą i zostawiłem Cię w spokoju. Oddzwoń jak tylko wstaniesz, zabieram Cię na śniadanie z chłopakami. xx Louis.
To miłe z jego strony. Druga wiadomość rozbawiła mnie jeszcze bardziej :
Wstawaj! Wstawaj! Wstawaj! Louis powiedział że dopóki nie wstaniesz nici z naszego śniadania, a chyba zdajesz sobie sprawę z tego że jestem głodny. A więc wstawaj!!  xx Niall.
Głodomorek z niego. Tym razem to ja postanowiłam skrócić jego męczarnie i oddzwoniłam do Louisa. Umówiliśmy się za 15 minut pod jego domem. Założyłam pierwsze lepsze ubrania, zrobiłam lekki makijaż i związałam włosy w niechlujnego koka. Złapałam jeszcze okulary przeciw słoneczne i wyszłam z domu zostawiając karteczkę mamię o moich planach. Chłopaki już na mnie czekali przy aucie.
-No wreszcie! To było najdłuższe 15 minut w moim życiu- zawołał Niall.
-Mi też miło Cię widzieć.- uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
Przywitałam się ze wszystkimi i wsiedliśmy do samochodu. Siedziałam obok Harrego, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Nie wiem czemu tak się gapi, chyba wyglądam w miarę możliwie..
Gdy dojechaliśmy na miejsce, jako pierwszy z auta wysiadł Niall i pobiegł do restauracji. Zrobiliśmy to samo.
Usiedliśmy przy stoliku, gdzie czekał już na nas Niall, złożyliśmy zamówienie i po 10 minutach wszyscy zajadali się już swoim śniadaniem.
Nie ukrywam, było zabawnie. Stolik był przy samym oknie, za którym znajdował się park. W najmniej oczekiwanym momencie Louis zobaczył gołębia
-Kevin!- krzyknął, przy czym wystraszył Zayna, który właśnie brał kęs naleśnika do ust. Chłopak zaczął się dławić a cała reszta, wraz ze mną zaczęła się głośno śmiać.

W drodze powrotnej Louis włączył radio, akurat leciała ich piosenka. Chłopaki zaczęli śpiewać, tańczyć i wygłupiać się. Wyglądało to komicznie. Nie mogłam opanować swojego śmiechu, który moim zdaniem był okropny.
Gdy już wróciliśmy po dziękowałam za wspaniałe śniadanie i skierowałam się w stronę swojego domu.
-Lea! Zaczekaj!- zawołał Harry podbiegając w moją stronę.
-Tak ?
-Jeśli nie masz żadnych planów na dziś- zaczął nieśmiało.- Może się gdzieś przejdziemy?- zaproponował.
-Ymm.. Jasne.- uśmiechnęłam się a chłopak odetchnął z ulgą.
-To wpadnę po Ciebie o 6.
-Ok.- odpowiedziałam i weszłam do domu.
W salonie na stoliku leżała karteczka od mojej rodzicielki że jest w pracy i będzie późno. Zostawiła mi pieniądze na obiad. Wyjęłam z lodówki butelkę wody mineralnej, rozłożyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam telewizję.

-O nie! Zasnęłam!- Powiedziałam sama do siebie i zerwałam się z kanapy. Spojrzałam na zegarek, za 10 minut przyjdzie Harry. Szybko pobiegłam do swojego pokoju i starałam się ogarnąć jakoś mój wygląd.
Usłyszałam pukanie do drzwi. To pewnie on. Przyszedł punktualnie, dlaczego nie mógł się spóźnić?
Pośpiesznie otworzyłam mu drzwi.
-Gotowa?- zapytał stając w drzwiach.
-Noo można tak powiedzieć- zaśmiałam się i wyszliśmy.
Szliśmy w stronę parku rozmawiając o wszystkim, śmiejąc się przy tym.
-A właśnie, muszę Ci oddać w końcu bluzę.- przypomniałam sobie siadając na ławce.
-Nie śpieszy mi się.- zaśmiał się siadając blisko mnie.
Po chwili podeszła do nas pewna staruszka:
-Szanujcie się na wzajem. Nie z błądźcie z dobrej drogi. Bądźcie wobec siebie lojalni. I pamiętajcie żeby zaczekać do ślubu.- zaczęła prawić nam kazania.
Zareagowaliśmy tak samo. Wybuchliśmy śmiechem, na co staruszka się oburzyła i poszła dalej.
-Szanujmy się!- powtórzył zabawnym głosem Harry.
Zapadła niezręczna cisza, którą przerwał dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz:
-Louis.-Powiedziałam po czym odebrałam.-Słucham?
-No cześć gołąbeczki. Gdzie jesteście? - zapytał.
-W parku.
-A'propos gołębi.. Jest tam gdzieś Kevin? Powiedz mu żeby wracał do domu.- powiedział powoli i wyraźnie.
-Co ty się tak tego Kevina uczepiłeś. Daj mu trochę wolności.- zaczęłam się śmiać, a Harry przyglądał się całej rozmowie.
-A jak ucieknie? Będę za nim tęsknił.- jego głos zadrżał, jak by się miał zaraz rozpłakać.
-Ok, powiem mu.- przewróciłam oczami.
-Dziękuję. - odpowiedział i rozłączył się.
Na niebie pojawiły się burzowe chmury.
-Zaraz zacznie padać deszcz, wracajmy.- zaproponowałam. Wstaliśmy i pośpiesznym krokiem udaliśmy się w stronę mojego domu. Zaprosiłam chłopaka do siebie. Gdy weszliśmy do mieszkania od razu lunęło. Nawet nie chcę myśleć co by się stało z moimi włosami jak byśmy nie zdążyli przed deszczem.
Zadzwoniłam po resztę chłopaków, którzy przesiadywali u Louisa i zamówiłam pizze.


__________________________
Przepraszam że tak rzadko dodaję rozdziały ale teraz praktycznie nie mam czasu. Muszę poprawić oceny na lepsze żeby dostać się do wymarzonej szkoły, mam próby poloneza, doskonalę swój angielski przed wakacjami i wiele innych.
Staram się jak mogę, ale nie zawsze wena dopisuję.
Muszę się wam pochwalić, że wczoraj przekułam sobie ucho, a dokładnie chrząstkę xD i cieszę się jak debil ;P

niedziela, 13 maja 2012

Rozdział 5.

Nie wiedziałam co mam zrobić. Wpatrywali się we mnie jak by zobaczyli ducha. Czułam się skrępowana.
-Cześć- Wydukałam.
-Cześć- Odpowiedzieli wszyscy jednocześnie.
-Chłopaki, to jest Lea, moja przyjaciółka.- Przedstawił mnie Louis.- Lea, to jest Harry- Wskazał chłopaka w loczkach, który od razu się uśmiechnął a na jego policzkach ukazały się uroczę dołeczki.- Ten obok to Zayn- ciemnowłosy chłopak z brązowymi oczami.- Niall- Wygląda na farbowanego blondyna z pięknymi niebieskimi oczami- I Liam- wskazał ostatniego, brązowookiego chłopaka.
-Miło mi was poznać- powiedziałam nerwowo się uśmiechając.
-Nam Ciebie też, Louis dużo nam o Tobie opowiadał- uśmiechnął się uroczo loczek.
Louis zaprosił nas do salonu, chłopaki byli w trakcie oglądania filmu a dokładniej horroru, którego nienawidzę. Zawsze mam potem koszmary.
Usiadłam na kanapie pomiędzy Louisem a Harrym. Co i  raz zakrywałam oczy dłońmi, natomiast oni śmiali się i komentowali poszczególne sceny, ten film w ogóle ich nie przerażał, no cóż w końcu są facetami.

Gdy tylko film się skończył odetchnęłam z ulgą.
-Ooo właśnie, Lea mam dla Ciebie niespodziankę.- Zawołał Louis i pobiegł w stronę szafki przy telewizorze wyciągając z niej jakąś płytę. Włożył ją do odtwarzacza DVD i włączył.
-To nasze nagrania z dzieciństwa- zaśmiał się siadając obok mnie z dużą miską popcornu.-Będzie zabawa- dodał cały rozbawiony.
Na ekranie pojawiła się dwójka małych urwisów z zabawkowymi mikrofonami w rękach.
-Proszę powiedz że to nie my i że nie będziemy śpiewać żadnych głupich piosenek- spojrzałam na niego z odrobiną nadziei że włączył nie tą płytę. On tylko poruszył zabawnie brwiami.
Okazało się że nie było aż tak tragicznie do momentu gdzie zaczęliśmy się wygłupiać. Mały Louis biegał po całym parku ganiając gołębie i krzycząc: "Kevin! Nie uciekaj!" a ja biegałam za nim z kilkoma marchewkami w rękach. Na  nagraniu było jeszcze jak siedzimy w domku na drzewie i zajadamy się marchewkami, jak wyrzucamy z pokoju Louisa wszystkie jego skarpetki,jak robił mi warkoczyki, jak pływamy w ogromnym basenie, biegamy po całym podwórku, jak pojechaliśmy z moimi rodzicami na zakupy i wybrałam jego pierwszą koszulkę w paski, jak spędzamy wspólnie moje urodziny na których dostałam od Louisa zabawkowego gołębia, szelki i tonę marchewek, które i tak postem sam zjadł. Było tego strasznie dużo. Oglądałam to z uśmiechem na twarzy. Wszyscy wybuchli śmiechem na widok małego Louis w samych majtkach z czerwoną peleryną i pistoletem na wodę krzyczącego: "Jestem kapitan No More Socks i nigdy nie noszę skarpetek ! ". Chłopaki sikali ze śmiechu, a ja nie mogła złapać oddechu.
-Ejj !- Louis zrobił minę obrażonego.
-Jestem kapitan No More Socks!- krzyczał Zayn biegając po całym mieszkaniu.
-Musisz koniecznie pożyczyć mi tą płytę, zgram ją sobie i wyślę mojej przyjaciółce.- zwróciłam się do Louis cały czas się śmiejąc.
                ***
Chłopaki byli wspaniali, zaproponowali że coś mi zaśpiewają. Usiadłam na kanapie a oni stanęli przede mną w różnych śmiesznych pozach i zaczęli śpiewać WMYB. Wyglądało to komicznie, nie mogłam opanować mojego napadu śmiechu.

Wyszliśmy na taras, położyliśmy się na trawie i zaczęliśmy oglądać gwiazdy.
-Dlaczego wyprowadziłaś się z Londynu?- Harry skierował pytanie do mnie.
-Bo moi rodzice się rozwiedli.- odpowiedziałam zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą.
-Przepraszam, nie wiedziałem.- On również usiadł.
Zawiał chłodny wiatr, po moim ciele przeszły ciarki. Harry musiał to zauważyć bo zdjął swoją bluzę i zarzucił ją na moje ramiona.
-Dziękuję, ale nie będzie Ci zimno?- spojrzałam w jego zielone oczy.
-No co ty, Harry jest gorący.- Zaśmiał się Louis co doprowadziło do odnowienia mojej głupawki.

Dostałam sms od mamy że mam już wracać do domu. Byłam w sąsiednim domu a ona jak zwykle się martwiła że coś mi się stanie. Kocham swoją mamę ale uważam że jest nad opiekuńcza.
-Wybaczcie, muszę już wracać. - schowałam telefon do kieszeni i wstałam. Pożegnałam się ze wszystkimi i udałam się w stronę domu.
Gdy weszłam do środka czekała już na mnie kolacja przyrządzona przez mamę.
-Jestem!- krzyknęłam wchodząc do kuchni.
-No w końcu. Co masz na sobie?- wskazała bluzę Harrego.
-Oj, zapomniałam ją oddać, to bluza kolegi z zespołu Louisa.- zdjęłam ją i położyłam na oparciu krzesła.
-I jak było?- dopytywała się moja rodzicielka. Wszystko jej opowiedziałam, wspomniałam też o nagraniu z dzieciństwa. Powiedziała że to co było na tej płycie to nic w porównaniu do tego co tak naprawdę robiliśmy dzień w dzień. Cały czas wymyślaliśmy coś nowego i coraz głupszego. Zastanawiam się jak inni ludzie mogli wytrzymywać w naszym towarzystwie.
Gdy zjadłam kolację, złapałam za bluzę i poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko kładąc obok bluzę. Pachniał jego perfumami które były cudowne.

wtorek, 8 maja 2012

Rozdział 4.

-Musisz koniecznie poznać moich kolegów. Na pewno ich polubisz. Wpadniesz jutro do mnie o 7?- zaproponował Louis.
-No pewnie. Pytanie czy oni mnie polubią- dokończyłam jeść swoją marchewkę.
-Opowiadałem im o Tobie i są zachwyceni.- zaśmiał się. Odpowiedziałam mu na to uśmiechem.
Po chwili ciszy ponownie się odezwałam:
-Skoro byliśmy nierozłączni to czemu nie utrzymywaliśmy kontaktów?
-Dzwoniłem do Ciebie codziennie przez około dwa lata ale za każdym razem nie było sygnału.- tłumaczył.
-A  na jaki numer dzwoniłeś?- Louis wyjął z kieszeni telefon i pokazał mi numer na który zawsze dzwonił.
-Ale, mój numer kończy się na 5 a nie na 6.- wyjaśniłam.
-Ale jestem głupi- złapał się za głowę i strzelił głupią minę.
Oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Ojej! Zapomniałem. Mam dziś próbę, jak się znowu spóźnię chłopaki mnie zabiją.- krzyknął zrywając się na nogi.
-To na co jeszcze czekasz? Leć do nich.- zaśmiałam się.
Zeszliśmy ze starego domku na drzewie, Louis pobiegł na próbę a jak poszłam do swojego pokoju. Włączyłam laptopa. Miałam mnóstwo wiadomości a szczególnie od Julity. No tak, miałam do niej zadzwonić. Szybko złapałam za telefon i wybrałam w kontaktach jej numer.
-Halo?- odebrała.
-Cześć. Przepraszam, miałam do Ciebie zadzwonić od razu jak wyląduję, ale zupełnie wypadło mi to z głowy.- zaczęłam się tłumaczyć.
-Rozumiem, masz teraz dużo na głowie. Dobra, opowiadaj co tam. Spotkałaś się już z tym Louisem?- zaczęła się dopytywać.
-Tak, siedzieliśmy w domku na drzewie i jedliśmy marchewki.
-Marchewki? - wybuchła śmiechem przyjaciółka.- Z jakiej on jest planety?
-One Direction.- wspomniałam.
-Co ? -krzyknęła- To ten Louis ? Louis Tomlinson? - nie mogła uwierzyć.
-No, tak.
-Nie mów że resztę zespoły też poznałaś.
-Nie, mam ich poznać jutro- oznajmiłam
-Dziewczyno! Ale ty masz szczęście. Muszę kiedyś do Ciebie przyjechać.- była strasznie podjarana. Czyli w Polsce już są rozchwytywani.
-No, mam nadzieję.- zaśmiałam się.- Dobra, ja muszę kończyć. Paa.
-Pa.- rozłączyłam się.
Chciałam trochę poczytać o nich. Nie chcę się jutro wygłupić przed nimi. Zaczęłam szperać w internecie. Znalazłam sporo informacji. Mieli dobry wokal, fajne piosenki i byli całkiem przystojni.
                               ***
Obudził mnie głos mamy wołający na śniadanie. Zwlokłam swoje zwłoki z łóżka i zeszłam na dół. W całym domu wspaniale pachniało. Usiadłam przy stole i zaczęłam zajadać się omletami.
-Jakieś plany na dziś? - mama przerwała ciszę.
-Wieczorem idę do Louisa - wzięłam łyk herbaty.
Mamę cieszył fakt że kontynuuję swoją znajomość z nim, widać że naprawdę go lubi.
Nie mogę się już doczekać wieczoru. 
Gdy już zjadłam, posprzątałam po sobie. Moja rodzicielka musiała iść do pracy więc zostałam sama w domu. Ojciec nie mieszka z nami, wynajmuje mieszkanie żeby nie wchodzić mamie w drogę.
Rzuciłam się na kanapę i zaczęłam oglądać telewizję. Skakałam po różnych kanałach, w końcu trafiłam na jakiś ciekawy film. Czas przed telewizorem strasznie szybko leci. 
-O nie. Mam jeszcze dwie godziny.- pomyślałam i pobiegłam na górę. Tak, wiem, to sporo czas i to tylko zwykłe spotkanie ale ja zawszę dramatyzuję. Z moim tempem to nawet trzy nie wystarczą.
Stanęłam w garderobie i powtarzałam sobie w myślach "To tylko zwykłe spotkanie, nie przesadź".
Wzięłam pierwsze lepsze ubrania  i przebrałam się w nie. Pomalowałam się i rozpuściłam włosy. Nim się obejrzałam dochodziła już godzina 7.
Wyszłam z domu i ujrzałam na podjeździe Louisa jakiś samochód. Wygląda na to że wszyscy już są, tylko ja jak zwykle jestem ostatnia.
Zapukałam do drzwi, które pośpiesznie otworzył mi Louis.
-No w końcu jesteś. - uśmiechnął się promiennie i zaprosił mnie do środka.
Przede mną stanęła czwórka zupełnie obcych mi chłopaków.

środa, 2 maja 2012

Rozdział 3.

Przechodząc z lotniska do taksówki zaciągnęłam się Londyńskim powietrzem. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, zobaczyć swój stary pokój, wyjść na balkon i obserwować całą okolicę.
Jadąc taksówką zobaczyłam wielki bilbord z piątką chłopaków.
-Czyżby kolejna fanka One Direction?- zapytał kierowca spoglądając w lusterko samochodowe.
-One co ? Nigdy o nich nie słyszałam.
-Widzę, że panienka nie tutejsza. Ta piątka chłopaków to bożyszcze nastolatek. Są nowi w branży muzycznej, zajęli trzecie miejsce w brytyjskim X Factor. Teraz nagrali swój pierwszy kawałek. Ooo, właśnie leci w radiu- kierowca od głosił radio. Chwilę się wsłuchałam. Gdzieś już ją słyszałam. A no tak, słyszałam ją po raz pierwszy jeszcze w Polsce. Wydawała się trochę dziwna ale wpadająca w ucho.

Przed domem czekał ojciec. Wyskoczyłam z taksówki i rzuciłam się mu na szyję.
-Cześć kochanie. Nawet nie wiesz jak tęskniłem- odwzajemnił mój uścisk ojciec.
-Ja też.
Wzięłam swoje walizki i weszłam do środka. Z tego co pamiętam to było tu zupełnie inaczej.
-Zrobiłeś remont ? - mama skierowała pytanie do ojca.
-Tak, chciałem trochę odnowić to mieszkanie ze względu na wasz przyjazd. Mam nadzieję że będzie wam się tu dobrze mieszkało. -  wziął od nas walizki i zaniósł do salonu.
No muszę przyznać że mój staruszek na gust. Wszystko wygląda wspaniale.
-Nie gniewaj się Lea, ale twój pokój też uległ zmianie. Pomyślałem że skoro jesteś już starsza to nie będziesz chciała mieć całego różowego pokoju wypełnionego lalkami. - powiedział z nadzieją że nie będę na niego zła.
-No co ty, tato. Na ciebie nie da się gniewać.- po raz kolejny go przytuliłam. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi na których była wielka litera "L" i weszłam do środka. Walizki wyślizgnęły mi się z rąk. Pokój wyglądał wspaniale. Beżowe ściany, wielkie łóżko, dość spora garderoba, szklane biurko. Na ścianach była masa zdjęć z dzieciństwa, z rodzicami. Jednak najwięcej było z Louisem, jak pływamy, jeździmy na rowerach, biegamy po całym podwórku, zajadamy się marchewkami i jak bawimy się w domku na drzewie. W mojej głowie pojawiły się zamazanie i nie wyraźne projekcje tych wydarzeń.
Wyszłam na balkon, oparłam się o barierkę, zamknęłam oczy i ponownie zaciągnęłam się Londyńskim powietrzem.
-O matko ! Lea ? -  usłyszałam jakiś głos. Na balkonie w sąsiednim domu stał jakiś chłopak.
-Ymm.. Tak.- powiedziałam przyglądając się mu.
-Wróciłaś ! - zawołał skacząc. - Mamo ! Lea wróciła ! - zaczął krzyczeć tak aby wszyscy usłyszeli i wbiegł do swojego domu.
Czy to był Louis ? Wyszłam szybko przed dom i zobaczyłam jak chłopak biegnie w moją stronę.Za nim wybiegła jakaś kobieta.
-Lea ! - znowu krzyknął. Podniósł mnie i zakręcił. - Boże, Lea w końcu wróciłaś. - postawił mnie na ziemię i mocno przytulił. Musiało wyglądać to komicznie.
-Ty jesteś Louis ? -zapytałam by się upewnić.
-Nie pamiętasz mnie? - jego mina wyraźnie posmutniała.
-Przepraszam. Nie pamiętam wszystkiego. - spuściłam głowę.
-Ehhh.. Nie martw się, zdążymy wszystko nadrobić. Dzięki mnie wszystko sobie przypomnisz.- Na jego twarzy ponownie zawitał uśmiech. - Tak się cieszę że wróciłaś.- przytulił mnie mocno.
-Lea jak ty wyrosłaś. - zawołała znajoma mi kobieta. To pewnie matka Louisa. To dziwne że ją pamiętam a jego nie. Może dlatego że Louis się zmienił przez te 10 lat.

Zaprosiłam chłopaka do siebie.
-Wow.. Ale się tu zmieniło.- zauważył wchodząc do mojego pokoju. Jego uwagę przykuły zdjęcia na ścianie.
-Ooo pamiętasz jak jedliśmy marchewki w domku na drzewie? - powiedział śmiejąc się.
-Coś kojarzę. - przypatrywałam się mu uważnie. Nagle mnie olśniło.
-To ty ! Widziałam twoje zdjęcie na bilbordzie.- krzyknęłam w najmniej oczekiwanym momencie tak że go wystraszyłam. -Wybacz- dodałam śmiejąc się.
-Bardzo możliwe. Jestem w zespole. - poruszył zabawnie brwiami.- Musisz poznać moich kumpli ale dopiero wtedy jak sobie wszystko przypomnisz- uśmiechnął się szeroko, co wyglądało zabawnie.
Po chwili oboje się śmieliśmy i nawet nie wiem z czego.
-Dobra, bierzemy marchewki i idziemy do domku na drzewie.- oznajmił łapiąc mnie za nadgarstek. Poszliśmy do kuchni.
-Ooo są marchewki ! - krzyknął, biorą je do ręki.
-Widzę że jeszcze ci nie przeszła miłość do nich.- zauważyła moja rodzicielka.
-No co pani. Ich się nie da  nie kochać. - zrobił zabawną minę i wyszliśmy. Za moim domem znajdował się duży domek.
-Jesteś pewny że to bezpieczne? - zatrzymałam się.
-Może się nie zarwie- zaśmiał się.
Wdrapaliśmy się na górę. W środku było przytulnie. Wszędzie były porozrzucane nasze zdjęcia. Usiedliśmy na 'podłodze'. Louis wręczył mi marchewkę z wielu, zaczęliśmy się nimi zajadać. Obejrzałam wszystkie zdjęcia jakie tu były, powoli zaczęłam sobie przypominać niektóre sytuacje. Louis wszystko dokładnie mi opowiadał co jeszcze bardziej pomogło.

sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdział 2.

-Lea! Wstawaj! Śniadanie!- obudził mnie głos mamy dobiegający z kuchni.
Wstałam z uśmiechem na twarzy i zeszłam na dół.
-Dzień dobry.- powiedziałam przeciągając się i siadając do stołu.
-Dzień dobry kochanie i smacznego- mama podstawiła mi pod nos naleśniki i gorące kakao. 
Dzień zapowiada się wspaniale. Do pomieszczenia przez okno wpadają promienie słońca.
Zajadając się pysznymi naleśnikami jak zwykle słuchałyśmy radia.  Leciała jakaś dziwna piosenka, pierwszy raz ją słyszałam, refren zaczynał się chyba od słów  :"Baby You light up my world like nobody else".  Nie mam pojęcia kto ją śpiewa. Ale nie powiem, wpada w ucho.
Po śniadaniu posprzątałam po sobie i wróciłam do swojego pokoju. Założyłam koszulkę i szorty  . Nałożyłam lekki makijaż, rozpuściłam włosy i byłam gotowa na spotkanie z Julitą. Mam nadzieję że mnie zrozumie i kiedyś przyjedzie do mnie do Londynu.

Miałyśmy spotkać się w Starbucks. Usiadłam przy stoliku i cierpliwie czekałam na nią. Po 15 minutach postanowiłam wysłać jej SMS:
Czekam w Starbucks, przyjdź jak najszybciej. Musimy pogadać. x Lea.
Po 5 minutach w końcu się zjawiła.
-Sorry za spóźnienie. Korki. - tłumaczyła się cała zdyszana. - To o czym chciałaś gadać ?- po chwili dodała.
-Bo wiesz.. Pamiętasz że zawsze chciałam wrócić do Londynu...-zaczęłam. Nie wiedziałam jak mam jej to powiedzieć. Bałam się jej reakcji. - Jutro to marzenie się spełni. - dodałam nieśmiało.
-Co ? - wyraźnie posmutniała. - Ale mam nadzieję że będziesz do mnie codziennie dzwonić.
-Nawet dwa razy dziennie.- powiedziałam i przytuliłam się do niej.
Cały dzień łaziłyśmy po mieście, gadałyśmy i wygłupiałyśmy się zresztą jak zawsze. Ostatni dzień w Polsce, zaliczam do naprawdę udanych.
 Musiałam już wracać do domu, wskazywała na to późna pora i liczne telefony od mojej mamy.
-Będę za Tobą tęsknić.- rzuciłam się jej na szyję i zaczęłam płakać jak dziecko.
-Ja za Tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo. - W końcu obie zaczęłyśmy płakać.
Ciężko mi było się z nią rozstać. Tylko ona potrafiła mnie zrozumieć i znosiła moje głupie i chore pomysły.
 ***
 -Dobra, idź już spać. Jutro czeka Cię męczący dzień.- oznajmiła mama wskazując mój pokój.
Wzięłam długą i gorącą kąpiel. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam jak będzie wyglądało teraz moje życie. Czy znajdę nowych znajomych? Czy ponownie zaprzyjaźnię się z Louisem? Czy on mnie w ogóle pamięta? A co jeśli nie będę umiała z nim rozmawiać ? Nie ukrywam tego że trochę się boję.

O 4 rano obudził mnie budzik. Kto normalny wstaje o tak wczesnej porze? Założyłam wcześniej naszykowane przez siebie rzeczy, związałam włosy w niechlujnego koka i zeszłam na dół ciągnąc za sobą walizki. Napiłam się herbaty i razem z mamą udałyśmy się na lotnisko. Czekając na odprawę mama opowiedziała mi trochę o Louisie, jak bardzo byliśmy zżyci i jak bardzo oboje płakaliśmy gdy przenosiłam się do Polski.
W końcu mogłyśmy zając swoje miejsca w samolocie. Czekając na start samolotu zastanawiałam się dlaczego nie utrzymywałam z nim żadnych kontaktów.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział 1.

-To co. Idziemy na shake ? Trzeba jakoś uczcić zakończenie roku - rzuciła Julita opuszczając budynek szkoły.
-No pewnie. Ale ty stawiasz.- spojrzałam radośnie na przyjaciółkę.
-Chyba śnisz królewno.
Wsiadłyśmy do pierwszego lepszego autobusu. Julita opowiadała mi o swoim wyborze studiów. Nie byłam pochłonięta tą rozmową, dopiero co skończył się rok szkolny a ona nawija o następnym.
-Gaduło bo przegapimy przystanek- złapałam ją za nadgarstek i w ostatniej chwili wysiadłyśmy z autobusu.
Weszłyśmy do Starbucks i zamówiłyśmy shake. Usiadłyśmy przy stoliku i ponownie wróciłyśmy do rozmowy tym razem  o wakacjach, które miałyśmy spędzić w swoim towarzystwie. Cale dwa miesiące z tym wariatem. Powinnam dać radę w końcu wytrzymuję z nią już dziewięć lat. Nadal nie wiem jak ja to robię.
-Lea, twój telefon dzwoni.- skierowała w moją stronę Julita popijając shake. Faktycznie zdzwonił, nie wiem jak mogłam nie usłyszeć. Na wyświetlaczu pokazał się numer mojej mamy.
-Słucham? - odebrałam bez zastanowienia.
-Cześć skarbie. Wracaj jak najszybciej do domu. Mam dla Ciebie niespodziankę. -  w głosie mamy było słychać ekscytację.
-Jaką niespodziankę ?
- Pogadamy w domu - odpowiedziała cała radosna.
-Ok. Będę za 10 minut.- rozłączyłam się.
- Co jest ? - zapytała zaciekawiona przyjaciółka
- Muszę już wracać. W domu czeka na mnie jakaś niespodzianka- powiedziałam z szczególnym naciskiem na słowo " niespodzianka ".
Wyszłyśmy z kawiarni. Pożegnałam się z przyjaciółką i wsiadłam do autobusu.
Ciekawa jestem co ona znowu wymyśliła. Jaka niespodzianka? I niby z jakiej okazji ? Ukończenia liceum ? Przecież to nic nadzwyczajnego.

-Jestem!- krzyknęłam wchodząc do domu i zamykając za sobą drzwi.
-No nareszcie. - przywitała mnie mama. Ładne mi przywitanie.
-To co to za niespodzianka? - zawsze jestem strasznie niecierpliwa jeśli chodzi o takie rzeczy.
-Wracamy do Londynu !- zawołała mama trzymając w ręku dwa bilety na samolot.
- Wow ! Co ? Wooow..! - Nie mogłam uwierzyć że w końcu moje marzenie się spełni. Znowu będę mieszkała w Londynie! Z całej siły przytuliłam się do niej.
- No dobra. A teraz leć się spakować. - wydała polecenie.
-Kiedy wylatujemy ? - zapomniałam że mam tu przecież najlepszą przyjaciółkę i muszę ją tak tu zostawić? A co z naszymi wspólnymi wakacjami ?
-Za dwa dni - oznajmiła
-To jutro spędzam cały dzień z Julitą i żadna nadprzyrodzona siła tego nie zmieni.- oświadczyłam i pobiegłam na górę spakować wszystkie swoje rzeczy żeby jutrzejszy dzień poświęcić przyjaciółce.

Nie wiem jak ja zabiorę te wszystkie rzeczy ze sobą. Przecież to niemożliwe.
 Natknęłam się na stare zdjęcia z dzieciństwa. Były robione jak mieszkałam jeszcze w Londynie. Zaczęłam je oglądać z uśmiechem na twarzy. Moją uwagę przykuła fotografia dwóch urwisów trzymających się za ręce.
-Mamo! - krzyknęłam zapatrzona w zdjęcie.
-Tak? - spytała moja rodzicielka wchodząc do pokoju.
-Patrz co znalazłam. Kto jest na tym zdjęciu ? - podałam jej fotografię.
-To ty i Louis- na jej twarzy pojawił się uśmiech. Tak jakby wszystkie wspomnienia wróciły.
-Jaki Louis ?
-Mieszkał obok nas, przyjaźniłaś się z nim. Nie można było was rozdzielić.- zaśmiała się.
-Jak to ? - miałam pustkę w głowie. Nie pamiętam żadnego Louisa.
-Nie pamiętasz go ? - zapytała zdziwiona.
-Nie. Nie pamiętam wiele z Londynu. - próbowałam sobie coś przypomnieć ale nie mogłam.
-No nic. Mam nadzieję że nadal mieszkają w tym samym miejscu, to się jakoś umówimy i może sobie coś przypomnisz.- Powiedziała rozradowania i wyszła z pokoju.
Dokończyłam pakowanie. Nie zabiorę wszystkich rzeczy, to niemożliwe. Najwyżej wyposażę moją szafę na nowo w Londynie.
Nie mogłam zasnąć. Cały czas wpatrywałam się w tą fotografię. Nie mogę sobie przypomnieć tego całego Louisa. Skoro był moim najlepszym przyjacielem, to chyba powinnam go zapamiętać i utrzymywać jakiś kontakt.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Bohaterowie. / Prolog.

~Lea (17 l.)

Zawsze radosna i uśmiechnięta dziewczyna. Gdy miała 7 lat jej rodzice się rozwiedli, wraz z matką przeprowadziła się wtedy do Polski. Marzy o tym by wrócić do miejsca gdzie się urodziła- do Londynu.



~Julita (17 l.)

Miła lecz trochę pokręcona dziewczyna. Zawszę ma masę pomysłów w głowie. Julita i Lea są najlepszymi przyjaciółkami od 8 roku życia .



***

~Louis Tomlinson  (20 l.)




~Harry Styles  (18 l.)




~Zayn Malik (19 l.)



~Niall Horan (19 l.)








~Liam Payne (19 l.)




Prolog.

10 lat temu .

-Mamo, ja nie chcę się wyprowadzać ! - krzyknęła 7 letnia dziewczynka wsiadając do samolotu. 
-Przepraszam kochanie. Musimy wyjechać. - odpowiedziała jej matka z łzami w oczach . 
- A co z tatą ? - spojrzała na mamę smuta dziewczynka .
-Tata... Ma inne sprawy na głowie.
Samolot wystartował a dziewczynka przypatrywała się chmurą. 

Teraz.

Nie rozumiem tego dlaczego przeniosłyśmy się tu, do Polski. Przecież Londyn jest cudowny. Tak, wiem że moi rodzice się rozwiedli , ale to nie powód do przeprowadzki do innego kraju. Nie mówię że z Polską jest coś nie tak, ale chciałabym wychowywać się w miejscu gdzie się urodziłam.